czwartek, 12 września 2013

Zaczęło się tak....

Denerwuje mnie, jak moja mama mówi, żebysmy sie zastanowili nad dalszymi dziećmi... bo to tylko problemy...

Poznając męża nie robiłam wywiadu zdrowotnego ani środowiskowego. Kto taki robi??

Jesteśmy po ślubie już 5 lat, ogólnie ponad 7 lat razem żyjemy. Już jak zamieszkaliśmy razem, po jakimś czasie zaczęły sie pojawiać problemy z brzuchem.
Myśleliśmy, że to zmiana środowiska (przyjechał z daleka żeby być ze mną), praca codzienna czasem po 12 godzin bez jedzenia itp.
Ale setki złotych wydanych na leki typu Zespół Jelita Drażliwego nic nie pomogły.

Same dobrze wiecie, jak jest z facetami. Zaciągnąć ich do lekarza żeby sie gruntownie zbadał - to istny cud! Ale udało mi się!
Po badaniach gastroskopii, kolonoskopii, badaniach krwi i w końcu badaniach DNA wyszło szydło z worka.

Mąż bezglutenowy. Kurcze, jak sobie poradzic z taką dietą?? Mąka jest przecież prawie wszędzie!
Przyprawy też mają gluten... Zwykły pieprz czy majeranek...

Rok temu podjęliśmy próbę diety, ale Mąż zwątpił. Nie pomagała Mu, złościł się na to. Wrócił do normalnego jedzenia. To oczywiscie też nie pomogło :)

Tak więc po zrobieniu badań DNA i przekonaniu sie (Mąż musiał bardziej sie przekonać niż ja) że jednak cierpii na celiakę - od miesiąca tworzę bezglutenowe obiady i szukam bezglutenowych produktów.

Często sama dzwonię do producentów z pytaniami. To pomaga i pozwala szukać odpowiedniego produktu.

Bezglutenowcy wiedzą, jak na początku jest cieżko. Chleb smakuje tak wrzucona do buzi bułka tarta! Można sie udławić zanim się przełknie...

Podobno do wszystkiego da się przyzwyczaić...

Zakładam tego bloga, by dzielic się swoimi spostrzeżeniami, przepisami.

Dziekuję z góry za opinie, podpowiedzi i porady bezglutenowców! :)

Pozdrawiam,
Laura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz